07 września, 2012

Design of Everyday Things - recenzja


Zwróćcie uwagę na czajnik masochistów...
Do dzieła Donalda A. Normana podchodziłem z pewną rezerwą. Gdyby nie rekomendacja Joela Spolsky'ego, nigdy nie sięgnąłbym po książkę traktującą o projektowaniu rzeczy codziennych. Albo o psychologii, bo na dobrą sprawę nawet tematyka książki nie jest oczywista, ponieważ wcześniej była wydana pod tytułem "Psychology of Everyday Things". Czyli książka o psychologii, projektowaniu drzwi i telefonów, czy może o czymś więcej?
Ta książka jest definitywnie (o) czymś więcej. Chociaż rzeczywiście głównym tematem są przedmioty codzienne: ich wygląd, funkcjonalność i praktyczność, to centrum uwagi przesunięte jest na relacje pomiędzy tymi przedmiotami, a ich użytkownikami. Przecież takie kategorie jak "użyteczność przedmiotu" mogą rodzić się tylko na styku natury ludzkiej i używanego narzędzia. Książka pokazuje jawnie, jak my, ludzie, odnajdujemy się w rzeczywistości - jak nasze mózgi uczą się otaczającego ich świata, na co zwracamy uwagę i jakie błędy popełniamy najczęściej w interakcjach z przedmiotami.
Autor, wieloletni badacz psychologii poznawczej, jest według mnie wyjątkowo wiarygodny w tym co i jak pisze. Myśli zapisane zostały w sposób jasny, obrazowy i logiczny, bez niepotrzebnych dygresji czy nudnych wywodów teoretycznych. Sama książka jest przykładem dobrego projektowania - układ jest czytelny, struktura dobrze przemyślana i konsekwentna. Humor pojawiający się w tekście jest nienachalny i nie odwraca uwagi od sedna problemu.
Co jednak jest najważniejsze, ta książka zmienia życie czytelnika na zawsze. Naprawdę, to nie jest marketingowy slogan - jeżeli przeczytasz tę książkę, Twoje życie ulegnie zauważalnej zmianie. Po przeczytaniu jej, już nigdy nie spojrzysz na otaczające Cię przedmioty w ten sam sposób. Ma to w pewnym sensie wymiar terapeutyczny, bo przestaniesz obwiniać się za to, że nie wiesz jak obsłużyć swoje radio, telewizor czy firmowy ekspres do kawy. Nawet jeżeli natkniesz się na drzwi, których nie będziesz potrafił w pierwszej chwili otworzyć, będziesz widział(a) jasno i wyraźnie, na czym polega problem, a nawet będziesz miał świadomość co należałoby zrobić, żebyś się więcej nie pomylił.
Anegdotka: mój brat wraz ze swoją żoną mają piękną kuchnie - dizajnerską. Wszystko jest w niej ładne, estetyczne, minimalistyczne. Kiedy wszedłem tam po raz pierwszy, bardzo mi się to spodobało - wszystko było takie nieskazitelnie proste i piękne. Kiedy wszedłem tam kolejnym razem, tym razem po szklankę, a nie tylko w ramach zwiedzania, okazało się, że nie potrafię otworzyć żadnej z szafek. Żadnych uchwytów, rączek, klamek - niczego poza płaską powierzchnią drzwi. Dopiero brat musiał przyjść i uświadomić mi, że na drzwi trzeba nacisnąć (oczywiście należy też wiedzieć, po której stronie drzwiczek należy naciskać). Wtedy było mi trochę głupio, przecież to takie proste a ja, inżynier, nie potrafię tego zrozumieć. Dziś widzę to zupełnie inaczej. Kuchnia jest dla ludzi niewprawionych nieużyteczna. Za to wiem, jak można by to poprawić! Przeczytajcie tę książkę, a też będziecie wiedzieć. ;-)
Co jest szczególnie interesujące, autor pokazuje nam pewien wzór, który wyłania się z historii projektowania użytkowego - wzór, który powtarza się zawsze wtedy, kiedy nasza cywilizacja dokonuje wielkiego odkrycia technologicznego. Cykl ten miał miejsce już przy okazji pojawienia się na naszej planecie pierwszych telefonów, samochodów, odbiorników radiowych, a teraz także komputerów. Pierwsze egzemplarze tych urządzeń miały jedną wspólną cechę - były kompletnie nieużyteczne. Potem stopniowo stawały się coraz przyjaźniejsze w użyciu, aż do uzyskania optimum, kiedy absolutnie wszyscy potrafili je obsłużyć ... a co się działo potem? W wyniku konkurencji na rynku, chęci zadowolenia klientów i potrzeby innowacyjności, zaczynał się proces dokładania nowych, lepszych funkcjonalności... urządzenia puchły, stawały się coraz trudniejsze w obsłudze, coraz mniej dla ludzi i kiedy już tylko wąska grupka zapaleńców potrafiła je dobrze obsługiwać, trzeba było znów zacząć od początku. Już się nie mogę doczekać kolejnej generacji smartfonów!
Jest w tej książce zawarty kolejny aspekt terapeutyczny, tym razem skierowany do projektantów - twórców otaczającej nas rzeczywistości. Ta książka pokazuje, że projektowanie jest trudne. Ilość kompromisów i wyborów, które trzeba podjąć projektując zwyczajny kran, drzwi czy telefon jest zaskakująco duża... a liczba ta rośnie dla rzeczy bardziej skomplikowanych. Radia, telewizory, odtwarzacze multi-multimedialne i w końcu programy komputerowe. Tak więc projektowanie zawsze będzie wymagało kilku-kilkunastu podejść, zanim zrobi się to dobrze. Tak zwyczajnie jest, wzorzec się nie zmienia. Dlatego warto sobie czasem odpuścić - robić swoje, najlepiej jak się potrafi i cieszyć się z każdego małego sukcesu, a potem testować i poprawiać, testować i poprawiać, testować i poprawiać... ad mortem defecatum.
Podsumowując: polecam tę książkę każdemu. Jesteśmy otoczeniu oceanem przedmiotów - ta książka jest całkiem przyzwoitą mapą wskazującą bezpieczne przystanie i niebezpieczne rejony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz